Wystawa | Wielki Herbarz łąk, pól i lasów | Wiesław Napierała | Rozdarcie | Izabela Grudzińska

Galeria Curators’LAB,

ul. Nowowiejskiego 12

wernisaż: 14.12.2023, g. 18.00

wystawa: 14.12.2023–7.01.2024

W wystawie biorą udział dwie osoby: prof. Wiesław Napierała i as. Izabela Grudzińska, oboje są pracownikami dydaktycznymi Pracowni Małych Form Rzeźbiarskich Wydziału Rzeźby UAP.

Profesor Wiesław Napierała prowadzi Pracownię Małych Form Rzeźbiarskich na Wydziale Rzeźby UAP. Zajmuje się rzeźbą, malarstwem i fotografią.

„Wielki Herbarz łąk, pól i lasów”

Peregrynowanie po miejscach, które protekcjonalnie nazywamy naturą, w której dostrzegamy elementy składowe flory i fauny, zaspakaja w jakimś stopniu nasze elementarne potrzeby bycia na łonie tejże tak zwanej przez nas natury, że tak powiem.

I tyle banału, znanego z większości zawołań konsumenckiej społeczności pozbawionej niższych stanów rewolucyjnych, będącej między jednym wchłanianiem nowego gadżetu a połykaniem innego asortymentu wirujących przedmiotów, wmówionych nam przez cudowne procesy marketingowe i reklamowe.

Natura, natura, natura i my jej obrońcy w przewrotnej swej logice zdarzeń, tak naprawdę niszczyciele.

Ot oskarżenie, proste i pretensjonalne w którym sam uczestniczę jako sprawca , z minimalną możnością zrobienia w tej materii czegokolwiek pozytywnego.

Nasze Pragnienia, pragnienia i jeszcze raz pragnienia dotyczące zmian, poprawy i ratowania wiosennych poranków, lotów trzmiela wichrzyciela, oddechu wydechu ropuchy, bacznego szybowania orlika krzykliwego wiecznie zgłodniałego, sówki płomykówki, owadów, owadów i ich dorodnych ukąszeń, wspaniałej opuchlizny danej w prezencie przez zakochane w nas komary.

Kremów, przesłodkich jagodowych dżemów, drzemki na łące dzikiem i sarenką pachnącej ,strachu przed trajektorią ptasiego gówna i plotce opowiadanej przez babie lato , jak to właśnie lato z jesienią umiejętnie się zrówna.

Bo ta olśniewająca pajęczyna równoległych istnień przemija, przemija, przemija i może nie będzie nam dane podtrzymanie w łapkach jasnego ciepła poranka w barwach tęczy, urodzonego w diamentach rosy pozostawionej przez anioła z pudełka po landrynkach. I całej tej lewitującej tęczowej fali natury roślinno- zwierzęcej , którą sami skasujemy z zazdrości o wpływy mistyczne , przepoczwarzając na przysłowiowy worek trocin. Lecz w nagrodę za taką nikczemność staniemy u wrót dantejskiego piekła, a dantejski krąg odbierze nam po prostu nadzieję, nadzieję , nadzieję porzuconą przez pychę, a trzecia i pół z kolei epoka lodowcowa nie ogrzeje naszej grzesznej duszy tkwiącej w tejże dantejskim dole, kar bez odkupienia.

To my , pozbawieni czasu teraźniejszego, mało realni, a skrajnie niekompetentni , przekuwający dobro w złe dla natury wychowanie , oddaleni o jeden zmysł w zauważeniu prawd pierwszych i elementarnych uczucia ,jesteśmy skazani na homogenizację i utylizację, bez możliwości honorowej zagłady.

Ten spektakl o przemijaniu i obumieraniu natury jest stworzony dla nas przez nas ,ale kurtyna kończąca przedstawienie będzie już bez widowni.

Jednak natura przetrwa i nas nie zakoduje we wspomnieniach ,bo jej struktura w swoich archetypicznych sokach nie ma pamięci drobin ludzkiego imperatywu, a ludziki przekręcą się jak korkociąg od kwaśnego wina.

I tyle czarnowidztwa , ze względu , że jeszcze trochę sobie tak istnieje, a czas do zagłady jest wszak wspólnym naszym deputatem krzywd i pomówień ,gromiących z ambony.

To postanowiłem ,postanowieniem i ustanowieniem stanowczym, że wielkość i potęgę natury uświęcać będę w jej świętości niezmierzonej, a modlitwie zamierzonej.

A że uważam ją za w pełni arystokratyczną formę bytu , tego prawdziwego ,sięgającego swych arystokratycznych korzeni w przemożnej szlachetności jej natury.

W tym co skrajnie wielkim będąc , stało się maciupkim dla nas, by zrównać swoją prawieczną , ogromną miłość z naszą naiwną, lokalną bieganiną za miłostkami to tu, to tam.

A że herb byłby najlepszym rozwiązaniem i uhonorowaniem ze wszech miar właściwie stosownym do rangi bytu ,który objawia nam natura przyrody , właśnie ,w swym ciepłym i milutkim futerku,tak też uczyniłem.

Fotografia stała się moim narzędziem do realizacji tego celu.

W następstwie użyłem tradycyjnych analogowych kliszy do tego zaszczytnego zadania , ponieważ naturalne łączy się z tym, co z natury się wywodzi .A sam herb powstał w wyniku wielokrotnej ekspozycji fotograficznej ,powielając w swym wirze łąki ,pola ,chmury , jeziora i wszystko co tam między nimi się czołga , fruwa, biega i pływa, razem ze mną i z tymi, co tego pragną.

Izabela Grudzińska

Polska artystka wizualna, urodzona w 1990 roku w Radziejowie. Absolwentka Uniwersytetu Artystycznego im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu. Przez cały okres studiów (2011–2016) kształciła się pod kierownictwem prof. dr. hab. Wiesława Napierały, zdobywając wiedzę i doświadczenie o małej formie rzeźbiarskiej. Efekty długoletniej pracy zaowocowały obroną dyplomu licencjackiego pt. „Koń rzeźny” w 2014 roku oraz dyplomu magisterskiego pt. „Gończy polski”, który został nominowany do 37. edycji Konkursu im. Marii Dokowicz. Laureatka Nagrody Specjalnej III Biennale Małej Formy Rzeźbiarskiej. Wyróżniona Stypendium Rektorskim dla najlepszych studentów. Od 2017 roku pełni funkcję pracownika dydaktycznego na uczelni macierzystej. Poza obowiązkami związanymi z Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu, prowadzi własną działalność w prywatnej pracowni, gdzie rozwija pasje związane z odlewnictwem i innymi pracami rzeźbiarskimi.

Artystka od najmłodszych lat przejawia zainteresowanie tematami animalistycznymi, podejmując próbę uchwycenia piękna zwierząt za pomocą różnych mediów. Początkowo było to malarstwo i fotografia, z czasem plakat, aktualnie rzeźba. Od ponad dziesięciu lat pochłonięta pasją odlewnictwa oraz patynowaniem, pracuje głównie z materią mosiądzu, brązu i aluminium. Uczestniczka wielu wystaw indywidualnych oraz zbiorowych, zarówno w kraju, jak i za granicą.